Zdjęć zrobiłam niewiele, ponieważ "gościnnie" korzystałam z cudzego aparatu. Pięć dni spacerowaliśmy w plecakami po Karkonoszach. Najgorzej było pod Śnieżką i na jej szczycie. Tłumy nieprzebrane, przed Śląskim Domem (który teraz na wszystkich drogowskazach nazywa się "Bufet pod Śnieżką", żeby turysta nie miał wątpliwości, czym to schronisko jest) stał wielki grill... Kompletny upadek obyczajów. Szybko stamtąd uciekliśmy. Na szczęście są jeszcze miejsca, do których dociera niewiele osób, nawet w Karkonoszach.
Tłumy w drodze na Śnieżkę...
(zdjęcia za Śnieżki nie moje, ale mam zgodę na ich opublikowanie :))
i na Śnieżce. Pojęcia nie mam, kim jest ten pan na pierwszym planie. Tak po prostu wszedł na słupek i już był w kadrze.
U Czechów spokój.
Przełęcz Karkonoska
Śnieżne Stawy
Schronisko Pod Łabskim Szczytem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz